głowe.
366 - Mamo? - głos Cissy wyrwał ja z zamyslenia. - Co? Och, czesc kotku - powiedziała, ciagle wstrzasnieta. Była pewna, ¿e ta kobieta, w taniej bawełnianej spódnicy i sandałkach, była jej matka, ¿e to ona własnie ja wychowała. - Przepraszam, chyba... chyba sniłam na jawie. Twarz Cissy wyra¿ała niepokój i strach. Z włosów sciekały jej krople wody, spadajac jej na ramiona i wielki ¿ółty recznik, którym sie owineła. Jedna reka przytrzymywała go na piersi. - O czyms strasznym? - Nie, to tylko... wspomnienie, tak mi sie w ka¿dym razie wydaje -powiedziała Marla, usiłujac otrzasnac sie z wra¿enia, jakie pozostawiła po sobie ta wizja z przeszłosci. - Sprzed wielu, wielu lat. Ale ju¿ po wszystkim, a ja przyszłam tu, ¿eby aplikacja do podcastów z toba porozmawiac. - Czy to naprawde nie mo¿e poczekac? Chciałabym sie ubrac. Jezu, mamo, to mój pokój, chyba nale¿y mi sie troche prywatnosci. - Chwyciła spodnie, wyjeła podkoszulek z długimi rekawami z szuflady, po czym odwróciła sie na piecie i znowu znikneła w łazience. Marla czekała cierpliwie. W miedzyczasie Carmen Mandaty w wakacje 2022 zapukała lekko do drzwi i oznajmiła, ¿e kolacja jest ju¿ gotowa. Kiedy Cissy ponownie wyszła z łazienki, była ubrana i uczesana, a jej twarz nosiła slady peelingu - O czym chciałas ze mna porozmawiac? - spytała podejrzliwie. - Przede wszystkim chce cie przeprosic za to, co robiłam tamtej nocy, kiedy zachorowałam. Nie chciałam cie wystraszyc. Cissy wzruszyła ramionami. - I naprawde mi przykro, ¿e byłam taka... nieobecna. Doktor Robertson przepisał mi inne leki i czuje sie ju¿ znacznie lepiej. - To super - bakneła Cissy. - Tak. Chce sie z toba wybrac na konie. 367 - Tak, ju¿ mówiłas. - I mówiłam powa¿nie. - Musi w jakis sposób porozumiec sie ze swoja córka. - W ten weekend. - Czy w ten weekend nie odbywa sie to wielkie przyjecie? - Przyjecie? - powtórzyła Marla, ale szybko przypomniało jej sie, o czym mówi Cissy. - Nie, to chyba nastepny weekend. Zapytam jeszcze babcie. fitness piaseczno - Myslałam, ¿e miałas zajac sie przygotowaniami - odparła Cissy przebiegle, jakby przyłapała matke na kłamstwie. Przepasc miedzy nimi była chyba znacznie wieksza, ni¿ Marli sie wydawało. Zaczeła sie zastanawiac, czy kiedykolwiek zdoła przerzucic nad nia most. - Owszem, tak. To znaczy, zajme sie tym, oczywiscie. Byłam chora i... sama wiesz... - Tak, mamo, wiem. - Cissy teatralnie przewróciła oczami, patrzac na matke tak, jakby sie zastanawiała, czy to mo¿liwe, ¿e jest spokrewniona z kims takim. - Zgoda, czemu